Wybraliśmy się zatem w kierunku latarni. Niestety było tak wielu chętnych , że uznawszy , iż szkoda marnować czas na stanie w kolejce zrezygnowaliśmy ze wspinaczki .
Zakotwiczyliśmy natomiast w pobliskim Wesołym Miasteczku i bawiliśmy się wyśmienicie.
Po południu , jak na ''wilków morskich'' przystało popłynęliśmy w rejs zaprzyjaźnionym Czerwonym Szkwałem. Fale były spore i bujało nieźle. Niektórzy nawet przyoblekli się w kolor zielony...
Na szczęście bez żadnych perypetii powróciliśmy z otwartego morza ... by świętować uroczyście POŁOWINKI. W eleganckiej restauracji , z muzyką na żywo wcinaliśmy pizzę popijając zimną colą. O, jakie życie jest piękne !